|
[pagina]
Aneta Prymaka: Od tego spektaklu zaczęła się działalno¶ć Towarzystwa. Sk±d
wybór wła¶nie takiego przedstawienia na debiut?
Wojciech Machnicki z Towarzystwa Teatralnego „Pod Górkę”: Zdecydował
przypadek, jak zwykle w takich sytuacjach. W 1992 roku wraz ze Stanisławem Górk±
byli¶my aktorami Teatru Współczesnego. Staszek zaproponował, żeby¶my co¶ razem
zrobili. Współpracowali¶my wtedy ze Zbigniewem Rymarzem, prawdziwym ekspertem z
zakresu piosenki i kabaretu przedwojennego. To u niego usłyszeli¶my lwowskie
piosenki. Spodobało nam się, więc zaczęli¶my tę tematykę zgłębiać. Okazało się,
że choć znamy filmy ze Szczepkiem i Tońkiem, niewiele już o tej lwowskiej
kulturze wiemy.
Cóż Was w niej tak zafascynowało?
- Piękno piosenek i skeczy, pogoda i rado¶ć z nich płyn±ce oraz
niepowtarzalny klimat. I emocjonalny bagaż, zawarty głównie w piosenkach
pisanych już po wojnie, po opuszczeniu Lwowa. Oddziałuje on na wszystkich,
którzy niekoniecznie pochodz± ze Lwowa, ale tęskni± do swej małej ojczyzny. Do
swojego Radomia, Gdańska czy Wrocławia. To s± po prostu nasze korzenie, choć nie
musimy stamt±d fizycznie pochodzić.
Postanowili¶cie przenie¶ć na scenę czę¶ć starego Lwowa, tego, który znamy
z filmów o Szczepku i Tońku?
- Nie do końca. Staramy się to wykonywać w stylu klasycznie lwowskim, ale po
naszemu, nie na¶laduj±c bezmy¶lnie. Na przykład bałak lwowski. Przed wojn± cały
Lwów tak mówił, także elity. Profesorowie na uniwersytecie często mieli wykłady
w bałaku. Przecież słynny Tońko był dobrze prosperuj±cym adwokatem.
Postanowili¶my, że w niektórych piosenkach trzeba bałaku używać, a w innych,
zwłaszcza powojennych - nie. ¦piewali¶my więc zwyczajnie, daj±c tylko niewielkie
akcenty.
Ale już niekonieczne wydało nam się pokazywanie, że Szczepko był grubszy i
spod zbyt krótkiej marynarki wystawał mu brzuszek, a Tońko miał kapelusik z
rondkiem i był w za dużej marynarce. Ubrali¶my się w trochę niewspółczesny
sposób, ale nie szli¶my na tak± łatwiznę, żeby od pocz±tku do końca na¶ladować
Szczepka i Tońka.
Lwów to miejsce ważne dla polskiej kultury. Ale też trudne - w rozmowach o
tym mie¶cie czasem pojawia się nacjonalizm, pragnienie, żeby je Ukraińcom
odebrać. Nie bali¶cie się tej pułapki?
- My¶lę, że udało nam się j± omin±ć. Największy komplement powiedział nam
pewien reżyser ukraiński, gdy pokazywali¶my ten spektakl we Lwowie. Podszedł po
przedstawieniu i mówi: „Powinni je ogl±dać wszyscy mieszkańcy tego miasta z
merem wł±cznie, bo jest to przykład, jak można opowiadać o Lwowie bez grama
nacjonalizmu czy szowinizmu”. To jest po prostu taki Lwów, jaki pozostał w
pamięci ludzi.
Ale Wasze przestawienie wywołuje czasem niezbyt sympatyczne uwagi?
- Czasem, choć rzadko. Nigdy się nie dziwiłem, gdy ludzie płakali za swoim
utraconym Lwowem, za miejscem, gdzie się urodzili i spędzili młodo¶ć. To nie
musi mieć nic wspólnego z jakimkolwiek nacjonalizmem czy szowinizmem. Ale gdy
komu¶ się wyrywa: „Jeszcze ten Lwów nam się wróci”, u¶miechamy się i mówimy:
„Historia ma swoje prawa i raczej s± one nie- odwracalne”.
„Ten drogi Lwów” w Dolinie Szwajcarskiej (u zbiegu Al. Ujazdowskich i ul.
Chopina) dzi¶ o godz. 19, a także 23 sierpnia
Towarzystwo Teatralne „Pod Górkę” założyli w 1992 r. dwaj aktorzy Teatru
Współczesnego - Stanisław Górka i Wojciech Machnicki. Dzi¶ do zespołu należy też
Monika ¦witaj - aktorka teatru Studio. Kierownikami muzycznymi s± Irena
Kluk-Drozdowska oraz Zbigniew Rymarz.
Przygotowuj± głównie spektakle muzyczne. Zaczynali od przedstawienia „Ten
drogi Lwów” w opracowaniu muzycznym Zbigniewa Rymarza. PóĽniej - z pomoc±
aktorów innych teatrów - wystawili „Kolędę na cztery głosy” według „Pastorałki”
Leona Schillera, „Wesołego powszedniego dnia” - musical Wojciecha Młynarskiego i
Jerzego Derfla, „Hemar mniej znany” - przedstawienie złożone z piosenek Mariana
Hemara oraz „Różnie bywa” - recital piosenek Jerzego Derfla w wykonaniu Moniki
¦witaj.
[podpis pod fot./rys.]
© Archiwum GW, wersja 1998
Uwagi
dotycz±ce Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl