WYSZUKIWANIE: PROSTE ZŁOŻONE ZSZYWKA ?

informacja o czasie dostępu

Gazeta Stołeczna nr 182, wydanie waw (Warszawa) z dnia 2001/08/06, str. 11
GRAŻYNA JAWORSKA

[pagina] OD REDAKCJI

ROZMAWIAŁA ANETA PRYMAKA

Teatr bierze odpowiedzialność

Rozmowa z Janem Machulskim

Zdziwić się mogą widzowie X Konkursu Teatrów Ogródkowych. Wśród występujących na tej imprezie młodych i zazwyczaj nieznanych artystów z teatrem Zwierciadło wystąpi Jan Machulski. Pokaże sztukę pt. „Niebezpieczne zabawy”.

Wczoraj przedstawienie można było obejrzeć w Lapidarium. Dziś o godz. 19 zostanie pokazane w Dolinie Szwajcarskiej (u zbiegu Al. Ujazdowskich i ul. Chopina).

Aneta Prymaka: Jan Machulski bierze udział w Konkursie Teatrów Ogródkowych? To nie chwyt reklamowy organizatorów?

Jan Machulski: Nie, rzeczywiście występuję. Może to powinna być impreza promująca młodych aktorów. A ja - stary koń - powinienem występować poza konkursem. Ale łódzki teatr Zwierciadło, z którym wystawiam „Niebezpieczne zabawy”, zgłosił moją sztukę, więc występujemy.

Jest Pan autorem sztuki, jej reżyserem i odtwórcą jednej z ról. Napisał ją Pan specjalnie dla teatru Zwierciadło?

- Napisałem ją dawno temu dla Teatru Ochoty. Ostatnio teatr Zwierciadło obchodził dziesięciolecie i Krzysztof Kaczmarek - dyrektor teatru, mój dawny student - poprosił mnie o jakąś sztukę z tej okazji. Wyciągnąłem „Niebezpieczne zabawy”, wyreżyserowałem je i zagrałem jedną z ról. Zaprosiłem też dwójkę młodych ludzi ze Zwierciadła - Agnieszkę Zduńczyk i Rafała Kronenberga.

O czym jest ta sztuka?

- Znanemu aktorowi zepsuł się w nocy samochód. Puka do drzwi pierwszej lepszej willi. Otwiera dziewczyna. Nocuje u niej. Jej mąż - biznesmen, którego gram - wyjechał. Do niczego między nimi nie dochodzi. Rano, gdy wraca mąż, aktor akurat je śniadanie. Mąż robi się podejrzliwy. Panowie zaczynają niebezpieczną zabawę. Biznesmen się popisuje. Aktor mówi: „W nocy dziewczyna była sama, chciałem ją uwieść”. Biznesmen się oburza: „Myśli pan, że wystarczy, żeby była sama? Jutro też będzie sama. Przyjdzie pan?”. Przysłuchująca się temu dziewczyna jest głęboko zraniona ich grą. Dalej nie będę opowiadał, bo to trzeba obejrzeć. Po przedstawieniu rozmawiamy z widzami. Nieraz nie zgadzają się z naszym zakończeniem. Dodajemy więc jeszcze jedno zgodne z ich wolą.

Wasze zakończenie jest aż tak trudne do przyjęcia?

- U nas jest ono tragiczne. Ludzie woleliby happy end.

Jednak w przedstawieniu nie zmieniliście tragedii w happy end? Dopiero na prośbę ludzi gracie je jeszcze raz?

- Nie zmieniliśmy, bo nasze zakończenie wzbudza niepokój i żywe dyskusje. I o to chodzi. Nie wiedziałem dotychczas, że w ludziach tkwi taka potrzeba dyskusji. Dla nich samych też jest to zaskoczeniem - na co dzień zwykle tego nie robią. A tu jeszcze dyskusja na tak delikatny temat jak wierność i zaufanie w miłości.

Te rozmowy to Pana aktorsko-reżyserski eksperyment?

- Trochę, ale teatr Zwierciadło od dawna jeździ po kraju ze swoimi przedstawieniami i rozmawia z ludźmi. Mówi o alkoholizmie, o wypadku samochodowym i o tym, jak się człowiek zachował. Pokazuje przedstawienia w małych miasteczkach, w szkołach. Tam są one dla ludzi bardzo ważne. Ja też to bardzo lubię.

Chcecie poprzez teatr naprawiać świat i wychowywać ludzi?

- Tak. Myślę, że to jedna z funkcji teatru. Powinien być on bliżej ludzi, brać na siebie odrobinę odpowiedzialności za ich życie. Szkoła nie ma na to czasu, rodzice też, Kościół zajmuje się czymś innym. Może dlatego mam tak prospołeczne poglądy na teatr, że sam sztuce dużo zawdzięczam. Wychowałem się na kinie. Co niedziela na bałuckim Rynku w Łodzi oglądałem filmy. I to one mnie ukształtowały. Wiedziałem, że chcę być taki sam jak ci aktorzy, których podziwiałem.

Gdy widzę liczne młodzieżowe teatry, zastanawiam się, co tych ludzi ciągnie do aktorstwa. Pan na co dzień styka się z tymi ludźmi w łódzkiej Filmówce i własnej szkole aktorskiej w Warszawie. Jak Pan myśli, co to może być? Chyba nie żądza sławy i pieniądzy, bo tych w ruchu amatorskim nie ma?

- Chcą być kimś innym, przeżyć coś więcej. Zagrać Romea i z miłości umrzeć. Wzbogacają się jako ludzie, rozwijają się. I to jest bardzo ważne. Ukuliśmy nawet wspólnie definicję aktora: to ten, który pokazuje to, czego bez niego nikt by nie zobaczył.

Pisze Pan kolejne sztuki, w których będziemy mogli dostrzec coś zazwyczaj niezauważalnego?

- Napisałem scenariusz „Miasto bez policji”. Tym razem chciałbym zagrać komisarza policji, który sam, jak Judym Żeromskiego, chce naprawić świat, zrobić porządek. Ale samemu się nie da, przyjmuje więc rolę kamikadze i ginie razem z przestępcami.

Czyli dalej naprawia Pan świat?

- Dalej. Chcę brać na siebie trochę odpowiedzialności za życie duchowe zwłaszcza młodych, bo z nimi tak dużo przebywam. Ciągnie mnie, żeby im powiedzieć: Uważaj, to gorące.

[podpis pod fot./rys.]

Jan Machulski jako mąż w „Niebezpiecznych zabawach”


(szukano: (datawydania>=2000/09/1) AND (datawydania<2001/11/01) AND (Konkurs Teatrów Ogródkowych))

© Archiwum GW, wersja 1998
Uwagi dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl