|
[pagina]
Aneta Prymaka: Skąd taka nazwa? Czy w ten sposób chcecie podkreślić swoje
patriotyczne uczucia?
Wojciech Kowalski, aktor Teatru from Poland: Nie, nie mamy też nic wspólnego
z nacjonalizmami. To chwyt marketingowy. W Polsce modne jest używanie
angielskich słów w nazwach. Postanowiliśmy pójść za ciosem.
Ale nie poszliście na całość...
- No tak, pierwszy wyraz naszej nazwy piszemy po polsku. Mamy nadzieję, że ta
nazwa się zakorzeni i gdy wejdziemy do Unii Europejskiej, będzie jak znalazł.
Czytelna dla wszystkich.
Tę czytelność zaciemnią pseudonimy: Ty nazywasz się Istvan Belgradoff,
autor scenariusza - Olaf Prokupsky. To nie brzmi from Poland.
- To nasz kolejny chwyt marketingowy. Bałkańskie nazwiska świetnie sprzedają
się w naszym kraju. Ostatnio jeden z reżyserów przyjął bałkański pseudonim.
Może marketingowo zaprosisz na Saxofonistę?
- To lekki pastisz. Tytułowy bohater jest bardzo znaną osobą polskiego życia
kulturalnego. Bardzo go szanujemy, ale jest trochę zadufany w sobie.
Postanowiliśmy to uwypuklić. Spektakl oparty jest na wypowiedziach tej osoby
wziętych z wywiadów, z Internetu i trzech książek, których jest autorem.
Saxofonistę można oglądać w Dolinie Szwajcarskiej także we wtorek i
środę. A dziś o godz. 20 wystąpi teatr Międzymiastowa z przedstawieniem Dzień
roboczy. Wstęp 12 zł
© Archiwum GW, wersja 1998
Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl