WYSZUKIWANIE: PROSTE ZŁOŻONE ZSZYWKA ?

informacja o czasie dostępu

Gazeta Stołeczna nr 200, wydanie waw (Warszawa) z dnia 2001/08/28, str. 6
WOJCIECH OLKUŚNIK

[pagina] OPINIE

ANETA PRYMAKA

Widownia z sokiem

Podsumowanie konkursu teatrów ogródkowych

Nie było tu teatralnej ciszy. Do śpiewu aktorów dołączało płaczące dziecko. Widzowie komentowali to, co działo się na scenie. To urok teatrów ogródkowych. Mogliśmy je oglądać przez całe lato.

Nie, na razie nic nie odwołujemy. Może ulewa przejdzie? Proszę przyjść, wierzę, że będziemy grać - uspokaja Andrzej Tadeusz Kijowski, dyrektor X Konkursu Teatrów Ogródkowych. Jest 2 lipca, godz. 18. Po półgodzinie deszcz słabnie. W Dolinie Szwajcarskiej zaczyna się montowanie daszków nad sceną i widownią. Pojawiają się aktorzy Teatru Polskiego z Bielska-Białej, za chwilę mają grać „Parady” Jana Potockiego. Okazuje się, że muszą trochę zmienić choreografię - daszek przeszkadza w wykonaniu kilku akrobacji. W ogródkach wciąż trzeba improwizować. A to nie ma warunków do zbudowania scenografii, a to na pobliskim parkingu włączył się alarm. Odświeża się zakurzone schematy, spektakl nabiera nowego życia.

Co dzień spektakl

Tegoroczny KTO był odważnym przedsięwzięciem. W poprzednich latach przedstawienia pokazywano raz w tygodniu, w tym roku - codziennie. Przez dwa miesiące odbywały się dzień w dzień w Dolinie Szwajcarskiej oraz w niedziele w Lapidarium. W poniedziałki i w jedną z niedziel pokazywano przedstawienia biorące udział w konkursie. W pozostałe dni w An-Traktach KTO poza konkursem prezentowały się grupy znane z poprzednich lat. Grupa teatralna Pod Górkę pokazywała swoje spektakle muzyczne, teatr Atlantis - „Biblię w nieco skróconej wersji”. Był Teatr Własny z Chorzowa, Teatr Konsekwentny. Ze swoimi programami wystąpiły też gwiazdy - Krystyna Janda, Emilian Kamiński.

O nagrody - Wielką, Małą i Średnią Ogródkową - oraz wyróżnienia ubiegało się 13 teatrów. Większość stanowiły grupy profesjonalne lub stworzone z aktorów grających na co dzień w instytucjonalnych teatrach. Przyjechał też zespół zagraniczny - rosyjski - z Iwanowa z przedstawieniem „Pasje pod brzozami” na podstawie opowiadań Czechowa.

Wampir w ogródku

- To jest właśnie ten majstersztyk teatrów ogródkowych. Być może gdybyśmy obejrzeli to samo w styczniu w zaciemnionej sali teatralnej, nie byłoby tak uroczo - mówi Andrzej T. Kijowski. Ludzie siedzący na plastikowych krzesełkach na zielonej trawie, popijający sok i posilający się kiełbaską z grilla reagują na spektakle inaczej, niż gdyby siedzieli w sali teatralnej. Przerywają spektakl oklaskami, śmieją się, komentują to, co dzieje się na scenie.

A publiczność przychodzi bardzo zróżnicowana - młodzież, ale sporo także ludzi starszych. Zachodzą przypadkowi spacerowicze i zostają do końca. Sporo ludzi ogląda przedstawienia, stojąc za ogrodzeniem ogródka. Też widać i nie trzeba płacić za bilet.

Atmosfera sprzyja nawiązywaniu rozmów artystów z publicznością. Najlepiej udało się to z pewnością Janowi Machulskiemu, który po zakończeniu przedstawienia „Niebezpieczne zabawy” o trójkącie małżeńskim zasiadł z dwójką aktorów na scenie i zaproponował dyskusję nad tragicznym zakończeniem. Przygotowałam się już na kłopotliwą ciszę, która - jak myślałam - zapadnie po zakończeniu jego mowy.

- Ten biznesmen nie powinien oskarżać żony o zdradę. Miała prawo się obrazić - odezwała się 40-letnia kobieta.

- No tak, ale ona była zbyt naiwna, zapraszając młodego aktora na noc - dodał ktoś inny. Zaczęła się rozmowa.

Niby śmieszne, ale...

Większość twórców konkursowych postawiła w przedstawieniu na humor. I bywało śmiesznie. Ale kilka teatrów pomyliło śmieszność z rubasznością. Ich przedstawienia nie cieszyły. Przeciwnie. Gdy aktorzy wciąż podkreślali głupotę swoich bohaterów, mrugając porozumiewawczo, robiło się smutno. Udzielił się im styl znanych z komercyjnych telewizji sitcomów. A wydawałoby się, że teatr ogródkowy nie musi się uciekać do takich chwytów. Nie musi walczyć o „szerokiego widza”.

Na szczęście nie wszyscy wpadli w tę pułapkę. Świetnym przykładem, jak uniknąć taniej śmieszności i bawić, nie tracąc subtelnego humoru, był występ rosyjskiego teatru Ptak. Pokazał on parę młodych ludzi, którzy „mają się ku sobie”. Są śmieszni, ale ludzko sympatyczni, przedstawieni bez uciekania się do rubaszności i prymitywnej parodii. I oni zostają w naszej pamięci po wyjściu z ogródka. Nie był to pusty śmiech.

Bo przecież - potwierdziły to niektóre występy - w ogródkach można poruszać tematy ważne i poważne. Grupa Teatralna z Warszawy w spektaklu „Flirt” pokazała historię dziewczyny i chłopaka, którzy szukają drogi do siebie. Jan Machulski z teatrem Zwierciadło pokazał spektakl o wierności i odpowiedzialności za własne słowo, teatr Międzymiastowa - niedostrzegane na co dzień piękno powszedniej krzątaniny. I ogródkowa atmosfera nie była przeszkodą w zbudowaniu nastroju skupienia i namysłu.

Wymodliłem tę pogodę

Wczoraj na kilka godzin przed finałem organizatorzy narzekali na upał.

- Przez te ogródki stałem się bywalcem kościoła św. Antoniego. Żeby wymodlić pogodę. I święty zachował się bardzo przyzwoicie. Pogoda dopisywała przez cały czas - mówił Andrzej T. Kijowski, nie przewidując burzy, która przeszła nad miastem w czasie wczorajszych finałów konkursu.

Zadowolony z imprezy zaczyna już myśleć o przyszłorocznej, większej, szumniejszej. - Ale nie ma co ściągać do nas odpadków z Awinionu czy Edynburga. Lepiej, żeby to do nas przyjechała publiczność z Zachodu, a my pokażemy im coś własnego oraz to, na czym oni się nie znają, a my - owszem - mówi Andrzej T. Kijowski.

[podpis pod fot./rys.]

Jedyna w tym roku grupa z zagranicy, rosyjski teatr Ptak, pokazała „Pasje pod brzozami” na podstawie Czechowa


(szukano: (datawydania>=2000/09/1) AND (datawydania<2001/11/01) AND (Konkurs Teatrów Ogródkowych))

© Archiwum GW, wersja 1998
Uwagi dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl