KONKURS TEATROW OGRODKOWYCH



Pchla Szachrajka tym razem, niestety, zawiodla


Byc moze to czarne chmury nieustannie wiszace nad Mariensztatem rzucily zly czar na wczorajsze przedstawienie konkursowe. A moze raczej do naszej negatywnej oceny przyczynil sie pretensjonalny humor szczecinian.

AGNIESZKA PACZEK, KATARZYNA WERESZCZYNSKA


Kolejny wieczor siodmej edycji Konkursu Teatrow Ogrodkowych otworzyl wczoraj rosyjski artysta z Sankt Petersburga - Igor Slawicz. Jego ballady gitarowe, wprowadzily wszystkich w niecodzienny nastroj. Uslyszelismy m.in. rosyjskie romanse i piosenki zlodziejskie. Nie zabraklo szlagieru "Oczy czarne". W przerwach miedzy utworami, artysta rozbawial nas dowcipami.

Te piesni i piosenki w wykonaniu Slawicza bardziej przypadly do gustu publicznosci zgromadzonej na mariensztackim rynku, niz konkursowy spektakl szczecinskiego Teatru Kabaret z Piwnicy. "Pchla Szachrajka" w wykonaniu tego zespolu nie spodobala sie doroslej czesci widowni. Maluchy na szczescie poddaly sie urokowi dwojki starszych aktorow i chetnie braly udzial w przedstawieniu.

Jan Brzechwa nie zachecal ani swoim wygladem, ani sposobem gry aktorskiej, dlatego juz na poczatku czesc osob opuscila swoje miejsca intuicyjnie wyczuwajac, ze tym razem nie trafili na "cos dobrego".

Fot. GRZEGORZ ROGIŃSKI

Czas, ktory poswiecili szczecinianom pozostali, nie zostal zrekompensowany, gdyz trudno bylo przyzwyczaic sie do bardzo specyficznego, a miejscami pretensjonalnego zartu. Szczegolnie na poczatku sprawiali wrazenie, jak gdyby znalezli sie w niewlasciwym czasie i miejscu, i nie do konca wiedza, co wlasciwie robia na scenie.

Calosc mogla ubarwic dobrze zrobiona (jak przystalo na spektakl dla dzieci) scenografia, ale przyczynila sie ona jedynie do pogorszenia ogolnej oceny przedstawienia. Bardzo uboga - sprawiala wrazenie amatorskiej i przygotowywanej na "chybcika".

Aktorzy wciaz na nowo probowali wskrzesic w publicznosci ducha zabawy. Jednak tylko dzieci nie zauwazyly ich usilnych staran i tylko one daly sie zaprosic na bal Szachrajki, konkurs tanca "desko-polo" i nauke jezyka angielskiego. Fakt - byl to spektakl przede wszystkim dla najmlodszych, ale przeciez dobre przedstawienie powinno porwac rowniez straszych. W przypadku tej inscenizacji nie spelnily sie nasze oczekiwania. Gdyby nie pobliski pub, w ktorym mozna bylo wypic kufel piwa i zjesc pieczona kielbaske, zanudzilybysmy sie na smierc.